Dziś pierwsza połowa dnia znów była pod górę, ale była to naprawdę niezwykła trasa. 48-kilometrowa wspinaczka do Parku Narodowego Canyonlands i słynnego Dead Horse Point. Było jeszcze goręcej niż wczoraj... wydawało się, że w cieniu było z łatwością 40 stopni - uff, przynajmniej tak gorąco, jak podczas legendarnych dodatkowych bitew trasy w 2003 roku.
Po imponujących widokach z Dead Horse Point na kaniony wyrzeźbione przez potężną rzekę Kolorado, kontynuowaliśmy 32-kilometrowy zjazd w dół do Parku Narodowego Arches, a stamtąd do Devil's Garden. Muszę się powtarzać, ale te widoki w otoczeniu imponujących kamiennych łuków i panorama są CUDOWNE!
Dziś ponownie spędzimy noc w Red Cliffs Lodge, gdzie będziemy mieć dzień lub wieczór na myciu. Spodnie Rapha są z tego zadowolone, szczególnie fajnie jest suszyć przed taką panoramą 😉
Podczas gdy nasze ubrania rowerowe schły, zrobiliśmy małe zakupy - przynajmniej musieliśmy kupić lokalny kowbojski kapelusz. A każdy, kto doświadczył tu palącego słońca w połowie września, wie również, dlaczego kowboje na koniach nigdy nie rezygnują z kapeluszy.
Teraz przepłyń basen jeszcze przez jedno okrążenie, a potem zgasną światła... do zobaczenia jutro!
Schreibe einen Kommentar