Pamiętnik żyje przygodami, wrażeniami i przeżyciami – tymi dobrymi i tymi mniej dobrymi. Tylko uchwycenie pięknych chwil na wieczność da radę Dzienniki dążeń niesprawiedliwe. Życie sportowców Canyon Factory Enduro Team jest pełne wzlotów i upadków, którymi chcemy się z Tobą podzielić. Moglibyśmy więc tutaj bez wyjątku pisać o genialnych szlakach w Chile, ale w tym wpisie chcemy Wam również przybliżyć niepowodzenia.
Nasza podróż do Chile była pod wieloma względami wyprawą w nieznane. Oprócz problemów logistycznych szczególnie zaskoczyła nas niesamowicie dynamiczna scena rowerów górskich. Enduro przeżywa się w Chile z oddaniem – wiele krajów europejskich mogłoby wyciągnąć z tego lekcję. Południowoamerykański kraj zdecydowanie zasłużył na to, by gościć inauguracyjną rundę Enduro World Series (EWS) 2014.
Aby jak najlepiej wykorzystać nasz czas w Chile, przyjechaliśmy z większą niż zwykle załogą. Czas przygotowań do pierwszego wyścigu EWS był w pełni zaplanowany z treningami, filmem i sesjami zdjęciowymi. Możesz spodziewać się filmów i zdjęć. Po tym, jak strzały były w puszce, przystąpiliśmy do wyścigu rozgrzewkowego Montenbaik Enduro 2014 w La Parva na pierwszą wymianę ciosów ze sceną. Konkurencja też nie spędziła ostatnich kilku miesięcy w stanie hibernacji. Fabien Barel zajął piąte miejsce, a Ines Thoma stanęła nawet na podium jako trzecia.
Ludo May, nasz szwajcarski nowicjusz, był jeszcze bardziej podekscytowany sezonem po wyścigu: „Wyjazd do Chile jest pierwszym z moim nowym zespołem. Wspaniale jest mieć u boku załogę CFET z menadżerem i mechanikami. Czuję się częścią wielkiej rodziny! Niestety mała wada spowolniła mnie na wyścigu w La Parva, ale udało mi się przejechać kilka dobrych odcinków. To sprawia, że jestem bardzo pewny siebie przed Enduro World Series. ” Po debiucie w Kraj zapobiegający przyczepności z ufnością podróżowaliśmy pięć godzin na południe do Nevados de Chillan na długo oczekiwany start EWS. W programie dni treningowe były w czwartek i piątek. W weekend czekały nas dwa dni ścigania, każdy z trzema odcinkami specjalnymi. Byliśmy więc w pełni wykorzystani.
„Czuję się częścią wielkiej rodziny!”
Ines tak opisuje swoje podekscytowanie przed pierwszym wyścigiem EWS: „Myślę, że wszyscy są trochę zdenerwowani. Jakoś tak naprawdę nie wiesz, co nadchodzi - chociaż przejechałeś już 1000 wyścigów. Bycie tutaj to wciąż coś innego. Trasy są absolutnie niesamowite, pogoda jest idealna i dlatego nie mogę się doczekać!”
Już pierwszy etap pokazał, że w tym roku można spodziewać się nie tylko czołowych faworytów, ale także wielu debiutantów. Kiedy jednak Fabien przekroczył linię mety, wszyscy wstrzymali oddech. Co się stało?
Fabien o dniu, którego prawdopodobnie nigdy nie zapomni: „Nigdy bym nie śnił, co się stało pierwszego dnia, na pierwszym etapie. Zbliżyłem się do pierwszego zakrętu jak 15-letni chłopiec, przedzierając się przez piasek z pełną prędkością, dryfując, a następnie zeskakując z pasa. Ze ślepą wiarą myślałem, że nic nie może mi się stać. Nawet po 20 latach wyścigów nie mogę zapanować nad tym podekscytowaniem. W połowie drogi przeleciałem nad kierownicą z prędkością 40 km/h i wylądowałem głową w piasku. Moje plecy skręciły się w sposób, w jaki z pewnością nie powinny, i zsunąłem się z pięciometrowego nasypu. Po dziesięciu minutach byłem z powrotem na szlaku. Ledwo mogłem się ruszyć. Udało mi się wsiąść z powrotem na rower i przekroczyć linię mety. Potem trafiło do pomocy medycznej. Po długim sprawdzaniu zdecydowałem się zająć drugim etapem. Czy naprawdę powinienem był to zrobić dla kilku punktów? Czy ryzyko było zbyt duże? Czy w ogóle powinienem rywalizować następnego dnia? Czy tak wyobrażałem sobie pierwszą rundę? Wiele pytań, które pozostaną bez odpowiedzi. Byłem po prostu pewien, że jestem tutaj, aby jeździć i chcę dać z siebie wszystko. To, że się potykasz, nie oznacza, że powinieneś leżeć. Moje motto brzmi: nigdy się nie poddawaj!”
„Tylko dlatego, że się potykasz, nie oznacza, że powinieneś leżeć. Moje motto brzmi: nigdy się nie poddawaj!”
W niedzielny poranek ostateczny koniec Fabiena był pewny. Decyzja niełatwa, ale jak najbardziej słuszna, jak się okazało podczas badania lekarskiego tego samego dnia: złamanie kręgu lędźwiowego. Fabien był o włos od paraplegika. Na początku jazda na rowerze nie wchodziła w rachubę, co do tego zgodził się cały zespół.
Tymczasem Ludo świętował wspaniały debiut w swoim pierwszym wyścigu EWS w Canyon Jersey, zajmując 13. miejsce. Joe Barnes jechał z dobrym tempem, ale kilka pechowych przebić na 25. miejscu, a Ines była szósta w wyścigu kobiet.
Joe tak opisuje swoją rasę: „W ramach przygotowań jedna atrakcja następowała po drugiej. Z każdym okrążeniem treningowym bawiliśmy się coraz lepiej na wzgórzach Chile. Na pierwszym etapie czułem się bardzo dobrze na motocyklu i jechałem spokojnie. Potem byłem już gotowy do wymagającego fizycznie drugiego etapu, który ukończyłem na 11. miejscu. Jak na razie dobrze. Byłem zadowolony z pierwszego dnia i wiedziałem, że w niedzielę mogę spisać się lepiej. Kolejny dzień rozpoczął się płynną, szybką, a zarazem łatwą trasą, którą udało mi się pokonać całym sercem. Z mocną poprawą wspiąłem się w górę rankingu przed ostatnim etapem. Ten etap przypadł mi wtedy do gustu, podobnie jak szlaki w mojej rodzinnej Szkocji. Mój entuzjazm nie miał granic. Po przejechaniu kamienistego przejścia trochę za mocno, moja przednia opona nagle straciła powietrze. Wkrótce zrobiło się zupełnie płasko, a ja miałem jeszcze połowę dystansu do pokonania. Zrobiłem wszystko, co mogłem, ale musiałem przepuścić kilku kolegów i straciłem dużo czasu na rzecz konkurencji. Co za rozczarowanie! Z 25. miejscem zaoszczędziłem kilka punktów, ale nie to było moim celem. Nie mogę się doczekać kolejnych wyścigów i muszę tylko pamiętać: spokojnie na skałach”.
Z mieszanymi uczuciami wspominamy naszą wyprawę. Było wszystko: totalny entuzjazm do kolarstwa po chilijskich szlakach, powściągliwa duma z wyników wyścigu i szok po ciężkim upadku Fabiena. Teraz jesteśmy już w drodze do domu i będziemy się zbierać aż do BIKE Festival w Rivie. Dziękujemy za liczne życzenia powrotu do zdrowia dla Fabiena, które już do nas dotarły. Musimy teraz uzbroić się w cierpliwość do czasu przeprowadzenia dalszych badań. Mamy nadzieję, że to nasze Fab niedługo znów będzie dobrze.