Kolarstwo: Druga część Tour de Suisse była ciężka. Z Bellinzony do Sarnen w niesprzyjających warunkach było ponad 180 kilometrów - przez przełęcz Gottharda, przełęcz Furka i przełęcz Grimsel, by wymienić tylko trzy najważniejsze podjazdy tego dnia.
Profil został stworzony dla osób odstających. I rzeczywiście, stosunkowo wcześnie powstała grupa, do której należał również Niemiec w Björn Thurau (Europcar). Człowiek z Fuldy zebrał po drodze najwięcej górskich punktów, a na mecie pozwolono mu założyć koszulkę najlepszego himalaisty. Kiedy jednak liderzy minęli ostatnią przełęcz dnia na Brünig, niecałe 20 kilometrów od mety, był już u kresu sił.
Tutaj najsilniejsi okazali się Cameron Meyer (Orica-GreenEdge), Philip Deignan (Sky) i Larry Warbasse (BMC). Trio było w stanie obronić swoją przewagę nad następną grupą wokół lidera generalnego Tony'ego Martina (Omega Pharma-QuickStep) do mety. Ekscytujące było to, że Peter Sagan (Cannondale) nie był w stanie zniwelować dystansu ze swoimi pomocnikami na zjeździe do Sarnen.
Tutaj Meyer miał najlepsze nogi w sprincie trio. Wygrał przed Deignan i Warbasse. W klasyfikacji generalnej Martin nadal prowadzi przed Tomem Dumoulinem (Giant-Shimano) i Rohanem Dennisem (Garmin-Sharp).