Rynek / Styl życia: Legenda rowerów górskich „Mr. Backflip” Timo Pritzel i kalifornijski kultowy producent Marin Bikes idą teraz wspólną drogą. W wywiadzie 40-letni berlińczyk, który pracował przy różnych produkcjach filmowych, takich jak New World Disorder, opowiada o swoim nowym sponsorze, swoich ambicjach i pasji do jogi.
Timo, dlaczego teraz nowy sponsor roweru?
Nie jestem typem osoby, która zmienia sponsorów jak bieliznę, ale po dwóch krótkich latach z moim starym sponsorem zdecydowanie nadszedł czas na zmianę. Dlatego szukałam marki, która naprawdę mi odpowiada.
A dlaczego Marines?
Są dla mnie dwa powody: po pierwsze, niedźwiedź berliński i niedźwiedź kalifornijski bardzo dobrze do siebie pasują. Po drugie, Marin był już dużą marką, kiedy zaczynałem kolarstwo górskie w latach 90. Wtedy marzyłem o tym, żeby sam taki mieć. Podoba mi się też kalifornijski styl życia połączony z faktem, że marka ta narodziła się i dorastała w czasach hippisowskich w San Francisco. Po ich produktach widać, że zespół Marin składa się z samych entuzjastów rowerów i naprawdę chcą budować rowery dla jeźdźców. Byłem pod wielkim wrażeniem, gdy dowiedziałem się, że właśnie podpisali kontrakt z młodym freeriderem Mattem Jonesem i wspólnie z nim opracowali ramę do dirt jumpingu. Wiele innych marek by się tam wycofało. Ale najważniejsze jest to, że nadajemy na tych samych falach co ludzie – i: Uwielbiam motocykle Marin!
Czy Wy też będziecie w trasie z Wolf Ridge?
Jasne, Wolf Ridge to wyjątkowy rower, bardzo chciałem go wypróbować. Już podczas pierwszego zjazdu w Saalbach zakochałem się w tym rowerze! System Naild React 2 Play naprawdę działa zgodnie z reklamą Marin! W moim wieku, po 34 latach jazdy na rowerze i wypadków, stałem się trochę bardziej wrażliwy na swoje ciało i nie jestem już wielkim fanem bycia naprawdę rozbujanym na rowerze - dlatego znalazłem opony 29er na Wolf Ridge być dla mnie idealny. Ma super płynność i zachowuje się jak rower o bardzo krótkim skoku pod górę i jak broń o skoku 160 mm, kiedy potrzebuję go na zjeździe. Po prostu musisz sam go prowadzić! Czuję się jak na rowerze z przyszłości, którym mogę jeździć już dziś. Jestem pewien, że w przyszłości usłyszymy i zobaczymy więcej Wolf Ridge.
Jak wygląda przyszłość Timo Pritzela?
Przede wszystkim bardzo się cieszę, że mogę dalej żyć moim marzeniem, które zaczęło się w Boże Narodzenie 1983 roku wraz z moim pierwszym BMX-em. Miałem wtedy pięć lat. Moja druga pasja, joga, jest również dużą i ważną częścią mojego życia i bardzo lubię przekazywać swoją wiedzę na obozach i festiwalach rowerowych. Dla mnie najważniejsze jest to, że robię to, co kocham. Myślę, że większość ludzi bardzo szybko rozpoznaje, kiedy nie masz całkowitej wiary w coś, co reprezentujesz. Sportowcom nigdy nie jest łatwo skupić się wyłącznie na konkurencyjnej stronie sportu. Ale jeśli będziesz ignorować znaki i naciskać coraz bardziej, to nie skończy się to dobrze. Dlatego mieszanka bycia sportowcem i bycia nauczycielem jogi sprawdza się u mnie idealnie. Nie jestem już „Mister Backflip” z początku 2000 roku. Z drugiej strony nie oznacza to, że siedzę tylko na sesjach jogi. Możecie to zobaczyć na przykład na moich aktualnych zdjęciach Dziewięciu Rycerzy. Nadal uwielbiam skakać przez grube biodro. Ale potem staram się dać młodym freeriderom małą lekcję jogi.
Timo, gdzie jeździsz, kiedy nie jeździsz po wielkim, szerokim świecie?
Mieszkam w Berlinie i na szczęście bardzo blisko lasu, po którym lubię jeździć. Nie znajdziesz tam największych skoczni ani najbardziej wymagających technicznie tras w Berlinie, ale to jak małe wakacje, przebywanie na łonie natury, wyłączenie głowy i telefonu komórkowego. Zwłaszcza z moim nowym Wolf Ridge. Ale nie mogę się doczekać, aby wypróbować wszystkie inne modele Marin. Nie mogę się doczekać przebywania na zewnątrz, podróżowania i tworzenia dobrych treści, które motywują innych do wsiadania na rowery.
Schreibe einen Kommentar