Wycieczki na rowerze szosowym: Region rowerowy Tannheimer Tal przez wiele lat był prawdziwą wskazówką dla wtajemniczonych. Ale to szybko się zmieniło w ostatnich latach dzięki doskonałemu maratonowi kolarskiemu Tannheimer Tal, zorganizowanemu przez lokalne stowarzyszenie turystyczne. Na tegorocznej imprezie Velomotion jest gościem w pięknej wysokiej dolinie.
Szczęście musi rzeczywiście być w drodze - właśnie tutaj! Bardzo dobrze toczy się po wąskim pasie asfaltu, który został wciśnięty między skalną ścianę Rotflüh i Haldensee. Tak dobrze, że po przegrzanym powietrzu w godzinach południowych pod twoją koszulką znów robi się chłodno.
Na drodze prawie nie ma samochodu, co sprzyja szczęściu. Pod wieczór na jedynej głównej drodze prowadzącej przez Tannheimer Tal jest generalnie ciszej, więc możemy naprawdę cieszyć się ostatnimi kilometrami naszej wycieczki. To ostatni dzień i ukoronowanie dwudniowej krótkiej przerwy na rower szosowy z mnóstwem nowych wrażeń w okolicy, którą tylko nieliczni pamiętają jako rowerowy raj. Jesteśmy w Tyrolu, ale nie bardzo chcieliśmy w to uwierzyć, gdy rozmawialiśmy z naszymi gospodarzami lub kiedy spotkaliśmy szefa turystyki, Michaela Kellera. Język przypomina bardziej niż pobliskie Allgäu. A turystyka i tak jest nastawiona na Niemcy, a przytłaczająca większość wczasowiczów przyjeżdża z sąsiedniego kraju na północy, wyjaśnia Keller.
Mężczyzna jest - nie tylko z naszego punktu widzenia - prawdziwym łutem szczęścia dla wysokiej doliny. Jako były kolarz-amator, a później narodowy trener austriackich kolarzy górskich, nie tylko ma duże doświadczenie w kolarstwie, ale czuje też szczególne zobowiązanie wobec sportowców. Od piętnastu lat jest szefem OC SkiTrail, jednego z największych maratonów narciarskich w Alpach. Narciarstwo biegowe ma długą tradycję w Tannheim i powiązanych wioskach, takich jak Schattwald, Grän czy Nesselwängle, ale w międzyczasie jazda na rowerze w końcu zadomowiła się na tym pięknym skrawku ziemi między Sonthofen na zachodzie, Pfronten na północy i Reutte na wschodzie.
Osiem lat temu pomysł Kellera polegał na rozpoczęciu własnego maratonu rowerowego. Dolina wielokrotnie była areną dużych imprez kolarstwa szosowego, ale głównie jako miejsce na trasie. Od Deutschland Tour do Tour Transalp, wielu profesjonalistów i amatorów pokonało już spektakularną wspinaczkę na Oberjoch, przez Tannheimer Tal iz powrotem przez Gaichtpass. Latem 2016 maraton rowerowy odbędzie się już po raz ósmy, a kiedy szef OC opowiada o poszczególnych trasach, można się domyślić, skąd wzięły się pomysły na rozplanowanie tras. To okrążenia treningowe z jego własnych aktywnych dni zostały połączone w spektakularne Granfondo.
Na szczęście istnieje kilka sposobów na rozpoczęcie wycieczki po Tannheim. W przeciwieństwie do większości alpejskich dolin, które mają do zaoferowania tylko alternatywy „pod górę” lub „w dół”, możesz wygodnie potoczyć się wzdłuż wysokiej doliny. Przez trzy dość krótkie przełęcze dotrzesz do Oberjoch, Pfronten lub Weißenbach w pobliżu Reutte, skąd możesz połączyć wiele wariantów, od raczej płaskiej trasy wokół Grünten do wysokogórskich etapów nad Hahntennjoch. Natomiast sam Tannheimer Tal jest idealny do pozbycia się zmęczenia podróżą.
Wybór tras jak żaden inny w Alpach
I tak w dniu naszego przyjazdu dwoje „lokalnych bohaterów”, Verena i Stephan, zabiera nas na niespieszną wycieczkę po dolinie. Na małych bocznych trasach omijamy często ruchliwą główną drogę. Ścieżka prowadzi na zachód, z Tannheim w kierunku Schattwald. Celem jest punkt widokowy o pomyślnej nazwie „Zugspitzblick”. Było dla nas jasne, że do tego trzeba się wspiąć, więc wkrótce skręciliśmy w prawo w stromą boczną uliczkę w Zöbeln. To byłby chyba wymarzony scenariusz górskiej mety: wąski kawałek asfaltu, wąski z ledwością na dwa nadjeżdżające samochody, a na szczycie karczma z miejscem na metę. Brakujące barierki zapewniają niezakłócony widok na dolinę, co daje nam pierwszy przegląd. Tuż pod nami leży Tannheim, miejsce, które nie tylko geograficznie jest centrum doliny. Jeśli odbywa się duże wydarzenie, to na pewno tutaj.
Budynek biurowy stowarzyszenia turystycznego i wyciąg narciarski na Neunerköpfle znajdują się tuż przy głównej drodze. I dokładnie tam, gdzie narciarze walczą o miejsca parkingowe w miesiącach zimowych, znajduje się miejsce startu i mety maratonu rowerowego Tannheim. W bardzo krótkim czasie doświadczeni organizatorzy zorganizowali imprezę, która była w stanie zapewnić tytuł Mistrza Austrii w maratonie kolarskim drugiej edycji. W każdym razie nie można narzekać na złe połączenie z ÖRV w Tannheim. A Michael Keller lubi też wykorzystywać swoje koneksje w inny sposób, aby nieco ulepszyć „swoją” rasę. Jak co roku byli zawodowcy Gerrit Glomser i Marcel Wüst zaproszą na kilka wspólnych wyjazdów w tym roku od środy; wszystkich maratonów, którzy już przenieśli się do swoich kwater, serdecznie zapraszamy do wspólnego „rozgrzewki”.
Widmo: 10 lipca maraton rowerowy Tannheimer Tal ponownie prowadzi przez najwyższą przełęcz Niemiec
Widmo: 10 lipca na sprawdzonej w ubiegłym roku trasie startuje 8. edycja maratonu rowerowego Tannheimer Tal. Szeroko zakrojone prace remontowe w tunelu Arlberg spowodowały konieczność zmiany 2015-kilometrowej pętli w 224 roku. Nowa trasa została tak dobrze przyjęta, że została zachowana na zbliżający się maraton rowerowy Tannheimer Tal. Maraton rowerowy Tannheimer Tal prowadzi […]
Nowy tor o długości 230 km jest również trudny
Następnego dnia chcemy przyjrzeć się zmienionej 230-kilometrowej rundzie Tannheimer Cycle Marathon. „Nie ma lepszego sposobu na zademonstrowanie różnorodności tras dla rowerów wyścigowych wokół Tannheim” — wyjaśnia nasz przewodnik Stephan.
Następnego ranka jest dość chłodno, ale to normalne tutaj, na wysokości 1.100 metrów nad poziomem morza, nawet w pełni lata. „Dlatego tak łatwo tu wytrzymać”, mówi Stephan, którego wszyscy nazywają „Schmidi”. W porównaniu z innymi alpejskimi dolinami sezon rowerowy jest tu stosunkowo długi; już w kwietniu lubi się wyciągać rowery z piwnicy. Mimo to klimat pozostaje dość stabilny. Chociaż tam, w Kempten lub Reutte, jest przytłaczająco wilgotno, nawet w porze lunchu można odbyć krótkie sesje treningowe w wysokiej dolinie, zakończone ostatnim skokiem do jeziora Haldensee. My z kolei wolimy podciągnąć rękawki i cieszymy się z tych kilku metrów wysokości, które spotykają się w drodze do Grän.
„Dobrze rozwiązane”, myślę, w porównaniu do wielu innych maratonów rowerowych, które zaczynają się bardzo płasko – iz licznymi upadkami. Tutaj pole rozciąga się daleko, zanim rozpocznie się pierwszy kręty zjazd. To podróż w ciepłe, pierwsze promienie słońca już rozgrzały powietrze w Allgäu. Jungholz, Oy-Mittelberg, Immenstadt, Ofterschwang, Obermaiselstein - miejsca po prostu przelatują obok nas, jest dość płasko i dobrze się toczy. Aż dojeżdżamy do przełęczy Riedberg. Chociaż ma tylko sześć kilometrów długości, na prawie 600 metrach wysokości wiesz, co to oznacza - szczyty mają do 20 procent stromości. Mleczan strzela w nogach i jest się wdzięcznym za „nowoczesne” tłumaczenia 34×29. Po drugiej stronie góry Austria znów nas ma, a wraz z nią jedna z najdłuższych wspinaczek, jakie przychodzą mi do głowy. Od znaku 120 km droga ciągnie się przez około 40 km aż do przełęczy Hochtannberg o wysokości 1620 m. Do zebrania są tysiące metrów. To, co brzmi umiarkowanie, jest z pewnością torturą, ponieważ słońce ma nas na celowniku od południa. Ale tym, którzy są na szczycie, rekompensuje 50-kilometrowy zjazd przez Dolinę Lecha. Tempo jest fantastycznie piękne aż do Weißenbach, a dziesiąta na dziesiątą cięcie znów zbliża się do reprezentacyjnych rozmiarów.
Na czas maratonu w Weißenbach powstanie jeden z najważniejszych punktów gastronomicznych, bo nikogo nie powinien zmylić fakt, że do mety zostało tylko dwadzieścia kilometrów – są trudne. Gaichtpass wciąż dzieli nas od Tannheim, małej rampy o wysokości 250 metrów, która jest tak często pomijana na mapie trasy. Po 210 kilometrach kilka serpentyn może przyprawić o rozpacz, zwłaszcza gdy wiatr wieje z zachodu prosto w twarz.
Słońce jest już nisko, kiedy przekraczamy przełęcz tuż przed Nesselwängle i radośnie pokonujemy ostatnie kilometry w Tannheimer Tal. W dnie doliny nadal panuje ciepłe powietrze, ale najpóźniej w zacienionych zakątkach Haldensee jest zauważalnie chłodniej. Czy to szczęście, czy raczej obiad zwabił turystów do hoteli? Nie powinno nas to obchodzić, dopóki mamy ulice dla siebie.
Nawiasem mówiąc, po drodze zauważyliśmy kilku kolarzy wyścigowych. Pamiętam swoją pierwszą wizytę w Tannheim osiem lat temu – wtedy były naprawdę egzotyczne.
Roadbike-holidays.com oferuje cenne wskazówki dotyczące wycieczek i wakacji na rowerze wyścigowym w Tannheimer Tal i wielu innych regionach Alp. Standardy hoteli partnerskich Roadbike-Holidays są bardzo wysokie, aby sprostać wymaganiom zapalonych kolarzy wyścigowych.
Na przykład w Tannheimer Tal jest tak hotelu Bognerhof.
Schreibe einen Kommentar