Witam drodzy fani Merkurego.
Dziś skłoniło mnie do opowiedzenia Wam o moich wrażeniach i wyścigu w Dreźnie.
Jak już widzieliście, doskonale przygotowaliśmy się do niedzielnego wyścigu kawą i ciastem oraz miłą zimną kąpielą.
Po wzmocnieniu się węglowodanami i omówieniu taktyki na sobotni wieczór, poszliśmy spać. Na ważny wyścig trzeba wypocząć.
Po dobrym niedzielnym śniadaniu przyszedł czas na przygotowania do wyścigu. Wszyscy byli bardzo zmotywowani i nie mogli się doczekać zaciętej walki ;-).
Początek był spokojny, ale po oddaniu strzału sytuacja się odwróciła. Wyścig stał się szybki, bardzo szybki. Po nieudanym ataku, drugi atak, który przeprowadziłem, był tym skuteczniejszy. Powstała grupa wiodąca, która w dalszym ciągu powiększała przewagę. Daniel i ja również braliśmy udział w imprezie. Mogę tylko powiedzieć, że momentami było naprawdę ciężko. Udało nam się wypracować 25-sekundową przewagę. To również trwało jakiś czas.
Grupa zharmonizowała się, kręcąc się przed nimi i zachowując dystans. Potem jednak ponownie przyspieszyliśmy. Celem było dalsze powiększanie przewagi. Wyścig stawał się coraz trudniejszy z okrążenia na okrążenie. Odległość większa. Walczyłem o połączenie się z grupą i wyciągnąłem z siebie wszystko.
Potem była ostatnia runda. Tutaj trzeba było już myśleć o finale. Niedługo potem, niestety, wyścig już się dla mnie skończył. Wada tylnego koła zrujnowała czołową pozycję. Dzięki przebitej oponie peleton dogonił mnie i nagle znalazł się za peletonem.
Ciężko pracowałem przez cały wyścig, a potem znowu spadłem. To było frustrujące...
Daniel zapewnił zwycięstwo w sprincie.
Jestem z nas wszystkich dumny i już od 6 tygodni intensywnie przygotowuję się do Jeźdźca. Cele w tym zakresie zostały postawione i mam ambitne plany. Zatem motto brzmi: pociąg, pociąg, pociąg ;-).
Pozdrowienia z Düsseldorfu i trzymajcie się wszyscy zdrowo.
twoja kasa
Schreibe einen Kommentar