Po tym, jak miałem prawie 2 tygodnie wolnego od wyścigów z powodu pracy, w ten weekend naprawdę zabrałem się do pracy dla mnie i innych dziewczyn. W programie znalazł się znany wiosenny klasyk Gent – Wevelgem. Po pewnych trudnościach z dotarciem na miejsce byliśmy szczęśliwi, gdy w sobotę w końcu dotarliśmy do punktu startu, gdzie jednocześnie znajdował się nasz hotel. Długa jazda została szybko zapomniana po krótkim „wybiegu” na Tacx, dobrym masażu przygotowawczym od Reimunda i dobrym obiedzie, więc następnego dnia byliśmy gotowi do walki…
Niestety bogowie pogody totalnie nas zawiedli w niedzielę i przez to mieliśmy tylko 8 stopni, deszcz i szkwały, które zdarzają się tylko w Belgii czy Holandii. Mimo to byliśmy na starcie o 12.25:XNUMX bardzo zmotywowani i bardzo chcieliśmy pokazać wszystkim, na co nas stać.
Wyścig rozpoczął się bardzo szybko, żaden atak nie miał realnej szansy, więc stawka zebrała się do pierwszego kluczowego punktu - Kemmelbergu ze słynnymi brukami. Wszystkim udało się wjechać na skocznię stosunkowo z przodu, co dało nam dobrą pozycję startową, bo po drugiej skoczni byliśmy w trójkę w grupie około 50 kolarzy. Teraz do nas należało wytrwanie i stawienie czoła wiatrowi. Niestety Desi miała mniej szczęścia, bo upadła i musiała zrezygnować z wyścigu.
Po chwili z przodu oderwało się 19 kolarzy, niestety nie udało nam się ich dogonić, a potem staraliśmy się ograniczyć zniszczenia na szybkiej mecie pod koniec.
W sumie całkiem udany wyścig z pojednawczym wynikiem dla i dziewcząt z Kobiecej Drużyny Kolarskiej. Z wyścigu na wyścig stajemy się silniejsi i już nie możemy się doczekać kolejnego wyzwania =)
Twoja, Jacqueline
Schreibe einen Kommentar