Kolarstwo: Justin Leov pokazał imponującą formę na początku Enduro World Series i był gotowy na pierwsze zwycięstwo, ale szczęście rzadko było dla niego święte. Dzięki solidnym wynikom wciąż był w stanie zapewnić sobie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Oto ostatni wyścig EWS z punktu widzenia Nowozelandczyka.
Przed Finale Ligure byłem trzeci w klasyfikacji generalnej EWS i moim celem była obrona tej pozycji i próba wygrania tego ostatniego wyścigu w 3 roku.
Główna zmiana w moim sprzęcie polegała na przejściu na model 650b. Do tej pory jeździłem na modelu 29er we wszystkich innych wyścigach. Dokonałem tego wyboru ze względu na wymagające technicznie tory Finale Ligure. Musiałem więc przyzwyczaić się do nowych wrażeń z jazdy.
Przyjechałem do Finale 10 dni przed wyścigiem, aby w pełni wchłonąć różnicę czasu między Nową Zelandią a Europą.
Na jazdę rekonesansową przed wyścigiem zaplanowano dwa dni. Do każdego odcinka specjalnego można było dojechać samochodem. W ogóle nie podoba mi się ten fakt. Zwykle też wolę przejeżdżać odcinki transferowe podczas wypraw harcerskich. Aby jednak być tu konkurencyjnym, nie pozostaje nic innego, jak robić rekonesansowe wyprawy rowerowe i podjazdy samochodem jeden po drugim, jak wszyscy.
W sobotę, w dniu wyścigu, świeciło słońce z letnią temperaturą. Jadąc na start czułem się dobrze i gotowy na czekające mnie wyzwanie. Nawiasem mówiąc, pierwszy odcinek specjalny zacząłem trochę zbyt gwałtownie, popełniłem kilka błędów i zakończyłem go z mieszanymi uczuciami.
Bardzo podobał mi się 2. odcinek specjalny. Były krótkie, ale wymagające podjazdy, a także bardzo techniczne odcinki, zwłaszcza jeden w środku skał, gdzie trudno było przejść „na czysto”. Miałem to potwierdzić, gdy zewnętrzna część mojego widelca uderzyła z pełną siłą w skałę. Cudem udało mi się utrzymać równowagę. Byłem trochę sfrustrowany przekraczając linię mety. Wiedziałem, że muszę jeździć lepiej, aby zachować nadzieję na zwycięstwo.
Postanowiłem dać z siebie wszystko na etapie 3. Ze względu na stosunkowo płaskie odcinki i techniczne podjazdy, można było tu całkiem odjechać. Jednak mój styl jazdy był zbyt agresywny, a przez to zbyt nierówny, niewystarczająco wydajny.
Było naprawdę ciepło, prawie 30°C. Szczególnie w te ciepłe dni doceniam mój kask, który jest tak dobrze wentylowany. Mimo, że dbałam o regularne picie płynów, poczułam pierwsze skurcze w nogach. Etap transferowy do odcinka specjalnego 4 był znowu długi. W końcu dotarłem do strefy odświeżania i nawodniłem się.
Na 4. odcinku specjalnym udało mi się przejechać dość dobry przejazd z kilkoma błędami, ale znów zabrakło mi pożądanej skuteczności.
Na ostatnim odcinku transferowym prowadzącym do mety na końcowy pomiar czasu ponownie poczułem skurcze w obu nogach. Ból był tak silny, że zacząłem nie wierzyć w to, że uda mi się odzyskać kontrolę w wyznaczonym czasie. Na szczęście był ze mną Jared Graves. Zachęcał mnie do relaksu i lekkiego pedałowania. W końcu dotarłem do mety na czas. Znowu uszło mi na sucho zwykły strach.
Regeneracja była teraz moim najwyższym priorytetem: pij dużo płynów i kładź się wcześnie spać, mając nadzieję, że następnego dnia znów będę w formie. Na koniec pierwszego dnia byłem na 1. miejscu, a więc bardzo daleko od celu. Byłem naprawdę w złym humorze.
Kiedy obudziłem się po dobrze przespanej nocy, czułem się naprawdę dobrze. Tak było lepiej, bo czekało nas dobre 20 km podjazdu.
Drugiego dnia zwróciłem szczególną uwagę na nawodnienie.
Od 5. etapu, pierwszego dnia, czułem się dużo lepiej niż dzień wcześniej. Naprawdę starałem się jechać czysto i rezultat był taki, jakiego się spodziewałem, ponieważ zająłem drugie miejsce w tym odcinku specjalnym.
Do pokonania był ostatni odcinek specjalny. To powinien być najdłuższy i najtrudniejszy weekend. Kiedy jechałem na start z Jaredem, opisał mi ten ostatni etap, jakby to był ostatni dzień szkoły przed wakacjami. I tak właśnie było!
Poszedłem więc na ostatni bieg. Dałem z siebie wszystko i czułem się dobrze. Ograniczyłem swoje błędy i przekroczyłem linię z trzecim najlepszym czasem! Udało mi się ograniczyć szkody. 7. miejsce na weekend i moje 3. miejsce w klasyfikacji sezonu. Co za ekscytacja!
Trudno opisać satysfakcję, jaką poczułem, gdy Jared i Damien stanęli na podium, ale szeroki uśmiech na mojej twarzy mówił sam za siebie.Koniec długiego sezonu z mnóstwem wzlotów i upadków, ale taka jest rywalizacja. Ostatecznie nie żałuję i jestem zadowolony, że spróbowałem wszystkiego.
Cieszyłam się również ze zwycięstwa mojej partnerki z zespołu Treka, Tracy Moseley, w klasyfikacji generalnej kobiet i oczywiście z naszego 1. miejsca w klasyfikacji drużynowej.
Wielkie podziękowania dla mojej rodziny i moich sponsorów. Trek Factory Racing, Fox Racing Shox, Shimano, Bontrager, MET, Bluegrass, okulary Adidas, mierniki mocy Stages, CNP.
Do zobaczenia za rok na zemście!
-justyna-
Zdjęcia: Jeremie Reuiller.
Schreibe einen Kommentar